Kilka informacji :) Po pierwsze rozdziały będą dodawane mniej więcej co tydzień. W razie gdyby miało się to zmienić powiadomię was. Po drugie rozdział drugi jest napisany dość nietypowo co się będzie zdarzać. Otóż jest aż 4 narratorów. Napisałabym już teraz kim oni są, ale nie chce psuć niespodzianki. Po trzecie OGROMNA prośba do was. Proszę o wzięcie udziału w ankiecie na temat nowego wyglądu bloga. Z góry dziękuję i zapraszam do czytania ;*
Jak zwykle byliśmy spóźnieni. Cudem w ogóle zdążyliśmy. Wsiadając już do pociągu spostrzegłam, że nie tylko ja i moja rodzina przyjechaliśmy tak późno. Jakaś dziewczyna w moim wieku biegła ile sił w nogach ciągnąc za sobą kufer. Tuż za był jakiś brunet i chyba próbował ją dogonić... W końcu dobiegła, a goniący ją chłopak (pewnie jej starszy brat) pomógł jej w ostatniej chwili wtaszczyć bagaż. Zdyszana szybko poprawiła rozwaloną kitkę i ruszyła szukać pociągu, a ja poszłam w ślad za nią. Po pożegnaniu z rodzicami czułam się wyjątkowo głupio. Całą twarz miałam czerwoną ze wstydu (ach te czułe pocałunki mamy) co niezbyt dobrze kontrastowało się z moimi włosami.
- Ginny ! Znalazłem ci przedział. Daj pomogę ci z tym. - moje rozmyślenia przerwał Percy, jeden z moich licznych braci. Pokiwałam jedynie głową wchodząc za nim do pomieszczenia.
- Ja muszę już iść do pozostałych prefektów. - stwierdził dumnie
- Dobrze, czyli... spotkamy się na miejscu tak ? - spytałam nie uzyskując odpowiedzi. Najwyraźniej bardzo mu się spieszyło. Poczułam się wtedy jeszcze samotniejsza niż zwykle. Westchnęłam smutno i usiadłam obok okna.
Mój spokój trwał zaledwie kilka minut. Już po chwili do mojej samotni wpadły dwie śmie natychmiast ucichły.
- Wolne ? - spytała nieśmiało blondynka, a ja pokiwałam głową rozpoznając spóźnioną dziewczynę w postaci jej towarzyszki. Przez jakiś czas siedziałyśmy sztywno, nerwowo na siebie zerkając. W końcu postanowiłam swój wzrok za wszelką cenę skupić na krajobrazie za oknem. Tymczasem moje towarzyszki prowadziły niemą kłótnię, która ma do mnie zagadać. Najwyraźniej myślały, że tego nie widzę. Całą siłą woli starałam się nie roześmiać. Niestety nie udało mi się. Zachichotałam delikatnie, a te spojrzały na mnie zdziwione.
- Przepraszam... Po prostu... Ech nieważne. Jestem Ginny. - wyraźnie ulżyło im, że to ja pierwsza wyciągnęłam rękę.
- Ja jestem Alex, a to Elene. - przedstawiła siebie i koleżankę ciemnowłosa dziewczyna. Rozmawiałyśmy jakiś czas. Nieco sztywno, ale dopiero co się poznałyśmy, więc co się dziwić ? Poza tą ograniczoną swobodę było bardzo miło i nie nudziłam się z nimi. Obie były dowcipne i bardzo sympatyczne. Nagle przerwało nam wtargnięcie (wyjątkowo gwałtowne) jakiegoś chłopaka.
- Witam piękne panie. - przywitał się szarmancko, ale z łobuzerskim uśmiechem. Wszystkie spaliłyśmy raka, ale ja chyba największego, bo wyjątkowo łatwo się czerwienię co mnie dobija. Widząc nasza reakcje zarechotał pod nosem.
- Rozumiem, że wolne ? - spytał, ale coś czułam, że usiadłby nawet gdybyśmy odmówiły. Z wyjątkową lekkością podniósł swój kufer i położył na półce. Rozsiadł się wygodnie obok mnie i zlustrował po kolei. Po chwili zmarszczył brwi.
- Czemu tak patrzycie ?
- ... Yyyy... my... ty... jak ty to podniosłeś i to tak łatwo ?! - wydusiła z siebie Elene. Brunet nieskromnie wzruszył ramionami.
- Ma się tę siłę.
- No pewno nie aż taką. Nie w tym wieku. - odpowiedziała zaczepnie i trochę zarozumiale Alex.
- Ech... No dobra. Macie mnie. - podniósł ręce do góry w akcie poddania się - Tylko bez bicia ! Mama zaczarowała mi kufer, by był zawsze bardzo lekki i pojemny.
- To wszystko wyjaśnia. - stwierdziła trochę wrednie Alex. Sczerze powiedziawszy też bym chciała być taka śmiała. No ale nie jestem. W każdym razie podróż minęła nam bardzo miło. Poznałam w końcu Hagrida, no i przepłynęliśmy wspólnie łodziami jezioro. Później już tylko do Hogwartu, który był jeszcze wspanialszy niż w opowieściach moich braci. Teraz już tylko przydział.
- Ginny ! Znalazłem ci przedział. Daj pomogę ci z tym. - moje rozmyślenia przerwał Percy, jeden z moich licznych braci. Pokiwałam jedynie głową wchodząc za nim do pomieszczenia.
- Ja muszę już iść do pozostałych prefektów. - stwierdził dumnie
- Dobrze, czyli... spotkamy się na miejscu tak ? - spytałam nie uzyskując odpowiedzi. Najwyraźniej bardzo mu się spieszyło. Poczułam się wtedy jeszcze samotniejsza niż zwykle. Westchnęłam smutno i usiadłam obok okna.
Mój spokój trwał zaledwie kilka minut. Już po chwili do mojej samotni wpadły dwie śmie natychmiast ucichły.
- Wolne ? - spytała nieśmiało blondynka, a ja pokiwałam głową rozpoznając spóźnioną dziewczynę w postaci jej towarzyszki. Przez jakiś czas siedziałyśmy sztywno, nerwowo na siebie zerkając. W końcu postanowiłam swój wzrok za wszelką cenę skupić na krajobrazie za oknem. Tymczasem moje towarzyszki prowadziły niemą kłótnię, która ma do mnie zagadać. Najwyraźniej myślały, że tego nie widzę. Całą siłą woli starałam się nie roześmiać. Niestety nie udało mi się. Zachichotałam delikatnie, a te spojrzały na mnie zdziwione.
- Przepraszam... Po prostu... Ech nieważne. Jestem Ginny. - wyraźnie ulżyło im, że to ja pierwsza wyciągnęłam rękę.
- Ja jestem Alex, a to Elene. - przedstawiła siebie i koleżankę ciemnowłosa dziewczyna. Rozmawiałyśmy jakiś czas. Nieco sztywno, ale dopiero co się poznałyśmy, więc co się dziwić ? Poza tą ograniczoną swobodę było bardzo miło i nie nudziłam się z nimi. Obie były dowcipne i bardzo sympatyczne. Nagle przerwało nam wtargnięcie (wyjątkowo gwałtowne) jakiegoś chłopaka.
- Witam piękne panie. - przywitał się szarmancko, ale z łobuzerskim uśmiechem. Wszystkie spaliłyśmy raka, ale ja chyba największego, bo wyjątkowo łatwo się czerwienię co mnie dobija. Widząc nasza reakcje zarechotał pod nosem.
- Rozumiem, że wolne ? - spytał, ale coś czułam, że usiadłby nawet gdybyśmy odmówiły. Z wyjątkową lekkością podniósł swój kufer i położył na półce. Rozsiadł się wygodnie obok mnie i zlustrował po kolei. Po chwili zmarszczył brwi.
- Czemu tak patrzycie ?
- ... Yyyy... my... ty... jak ty to podniosłeś i to tak łatwo ?! - wydusiła z siebie Elene. Brunet nieskromnie wzruszył ramionami.
- Ma się tę siłę.
- No pewno nie aż taką. Nie w tym wieku. - odpowiedziała zaczepnie i trochę zarozumiale Alex.
- Ech... No dobra. Macie mnie. - podniósł ręce do góry w akcie poddania się - Tylko bez bicia ! Mama zaczarowała mi kufer, by był zawsze bardzo lekki i pojemny.
- To wszystko wyjaśnia. - stwierdziła trochę wrednie Alex. Sczerze powiedziawszy też bym chciała być taka śmiała. No ale nie jestem. W każdym razie podróż minęła nam bardzo miło. Poznałam w końcu Hagrida, no i przepłynęliśmy wspólnie łodziami jezioro. Później już tylko do Hogwartu, który był jeszcze wspanialszy niż w opowieściach moich braci. Teraz już tylko przydział.
***
- Osoby wyczytane proszę o założenie Tiary - przewróciłem oczami, no bo nie oszukujmy się to było nudne, a ja byłem już strasznie głodny. Crabbe i Goyle zresztą też... Ale w sumie co mnie te małpiszony obchodziły ?
- Abigail Rodrick - z grupki wyszedł niski i wyraźnie niezdarny chłopak (przewrócił stołek) założył Tiarę.
- HUFFLEPUFF ! - krzyknęła stara szmatka co było do przewidzenia patrząc na tą ofiarę losu.
-Armando Daniel ! - czysta krew... od razu widać po tej dumnej i wyniosłej mordzie...
- SLYTHERIN - osobiście miałem gdzieś gdzie się dostał no ale trzeba wspierać swój dom nie ?
- Avery Danielle - wychyliłem się nieco słysząc znajome nazwisko. Rodzina tej całkiem ładnej brunetki mocno się odznaczyła w szeregach Czarnego Pana. A przynajmniej tak mówił ojciec. Po chwili usłyszałem nazwę swojego domu, a dziewczynka usiadła przy stole delikatnie uśmiechając się do wszystkich.
- Bagman Daneyl - skrzywiłem się. To pewnie jakaś rodzina do tego idioty Ludona, a dom wykrzyczany przez Tiarę (Hufflepuff) tylko potwierdził moje skreślenie tej osoby.
- Benngano Zoe - i tak oto kolejna puchońska ciota. Co to inwazja ?!
- Carrow Flora - szatynka z gracją usiadła na stołku i po chwili ruszyła moją stronę, a zaraz za nią jej bliźniacza siostra - Hestia.
- Clawe Ricci - i kolejna osoba do Slytherinu
- Cooper Emma - wyniosła blondynka z niezbyt ładną cerą i prostymi jak druty włosami wyszła z szeregu, by minutę później z dumnie uniesioną głową ruszyć do stołu Krukonów.
- Crash Anthony - pewnie mugolak, albo półkrwi w każdym razie on również dołączył do Ravenclawu.
- Creevey Colin - podekscytowany do obrzydzenia, ale czego można by się zpodziewać ? Ma przecież mugolskie nazwisko.
- GRYFFINDOR - chłopak pędem dobiegł do swojego stołu i pierwsze co usłyszałem to: "Gdzie jest Harry Potter ? Chciałbym z nim zdjęcie !" Wkurzyłem się. Co oni wszyscy w nim widzą ?! Nierozgarnięty, zadający się ze szlamami i zdrajcami krwi Gryfon, który jakby nie patrzeć niczego takiego nie dokonał. Właśnie gdzie on był ? Nie widziałem go dzisiaj... A zresztą mam to gdzieś.
- Dawn Jennifer - dopiero drugi Gryfiak z tego rocznika... Może szczęście dopisze i nie będzie ich więcej ?
- Faler Morgan - wyniosły i wredny może zostanie Ślizgonem ? Ale nie, gdzieżby znowu ? Kolejny Gryfon...
- Flint Ergal - kuzyn Marcusa Flinta i zero podobieństwa... Chociaż... nie w sumie nie, jedynie mięli podobne włosy, ciemne i nieogarnięte... Tak jak myślałem trafił do nas siadając obok kuzyna, który natomiast nie zwrócił na niego zbytniej uwagi.
- Fredrick Zane - dziwne imię... Zane ? Nigdy o takim nie słyszałem... Pewnie kolejny mugolak.
- RAVENCLAW !
- Gaton Kevin - drobny i piegowaty i już po chwili Puchon...
- Golden-Weathl Maura - czarnowłosa dziewczyna usiadła na stołku i czekaliśmy. Dość długo. Jakieś dwie minuty ? Pochodziła z bardzo znanego rodu, który już niemal, że wymarł, ale jej rodzina była bardzo znana i szanowana. No i nie miałbym nic przeciwko gdyby trafiła do Slytherinu. Ojciec pewnie zechciałby mnie z nią w przyszłości zeswatać. Mnie jakoś nie ciągnęło do ożenku nawet kiedyś, ale jeśli już to Maura wydawała się być idealną kandydatką...
- RAVENCLAW ! - jęknąłem cicho... szkoda, wielka szkoda...
- Handerson Alexandra - jej nazwiska jednak nie kojarzyłem, więc uznałem, że to nikt warty mojej uwagi. Odwróciłem się w drugą stronę przyglądając się poszczególnym uczniom. Cierpliwie czekałem, aż ten łach w końcu powie gdzie trafiła ta dziewczyna, ale czas mijał i werdykt nie zapadał. Spojrzałem na nią ona też wydawała się zniecierpliwiona, jakby też zła i zawstydzona...
- Nott... Ile już czasu minęło ?
- Prawie cztery minuty... - zmarszczyłęm brwi... Ileż można się zastanawiać ?! W końcu sam po jej zachowaniu zacząłem się zastanawiać gdzie by mogła trafić... Zbyt nerwowa na Krukonkę, wydawało mi się ale miała też taki odruch jakby chciał rzucić tą czapką, więc Gryffindor i Hufflepuff też odpadają... No ale przecież raczej nie trafi do...
- SLYTHERIN ! - w całęj sali zagrzmiało, a mój dom niemal oszalał z radości. Wszyscy bez wyjątku wstali klaszcząc. Ja także w końcu musiała być wyjątkowa. Najprawdopodobniej była półkrwi, a mimo to trafiła do nas co zdarzało się rzadko... No i brakowało jej może pół minuty do zostania jedną z Hastalls. Sama zainteresowana wydawała się zdziwiona przebiegiem zdarzeń i zawstydzona całą sytuacją. Podeszła do stołu i usiadła ze spuszczoną głową dokładnie naprzeciwko mnie.
***
- Alexandra Handerson - czując niesmak w ustach podeszłam do stołka nerwowo przełykając ślinę. Kiedy tylko założyłam na głowę Tiarę Przydziału niemal natychmiast usłyszałam donośny głos w swojej głowie.
- Popatrzmy co my tutaj mamy... Mnóstwo empatii tak trzymać drogie dziecko, ale co ja widzę ! Nie należysz do grzecznych i pracowitych prawda ? - spytała, a ja pokręciłam głową - To kategorycznie wyklucza cię z Hufflepuffu - Na szczęście, pomyślałam co ta najwyraźniej zignorowała. - Masz mocne poczucie sprawiedliwości, ale odwagą się nie odznaczasz... - zaraz co ?! nie będzie mi jakiś potargany łach mówił, że jestem tchórzem ! - Wredoty tez nie brakuje widzę... - stwierdziła, a ja poczerwieniałam zawstydzona. Musiałam pamiętać na przyszłość, że przecież Tiara zagląda w głąb mojej głowy, więc w tym momencie najlepiej było o niczym szczególnym nie myśleć - Mądra jesteś Alex... Bardzo racjonalny i logiczny umysł, ale też pełen niepotrzebnych i zagubionych myśli. Duża wyobraźnia... Doskonała pamięć do rzeczy nieistotnych, ale tych ważniejszych... No cóż... brak ambicji, systematyczności... Nie nadajesz się na Krukonkę.
- To chyba dobrze nie ? Przynajmniej nie zostanę jedną z tych drętwych kujonek - nie wytrzymałam i musiałam to pomyśleć co chyba pomogło jej w wyborze jak się później nad tym zastanowiłam...
- Byłabyś wspaniałą Ślizgonką. Nietypową dość poprzez niektóre cechy twojego charakteru, ale jednak...
- Noooo, ale ja pochodzę z rodziny mugoli...
- Czyżby ? - spytała tylko i w następnej chwili w całej Wielkiej Sali rozbrzmiał jej krzyk - SLYTHERIN !!! - szczerze to bardzo się ucieszyłam. Slytherin od razu przypadł mi do gustu, choć pewnie rok temu wolałabym Gryffindor... Tymczasem jedyne co było słychać to wrzask i oklaski Ślizgonów. Jeśli miałam być szczera to zupełnie nie wiedziałam o co im chodzi... Jak najprędzej usiadłam ze spuszczoną głową. Dopiero po chwili podniosłam wzrok, bo wyczułam, że kilka osób nadal się na mnie patrzy. Spotkałam wtedy stalowe oczy chłopaka siedzącego naprzeciwko mnie. To spojrzenie było tak zawstydzające, że czym prędzej odwróciłam się w stronę stołu nauczycielskiego.
- Harper Louis - zawołała chyba już drugi raz McGonnagal, ale dalej nikt nie zareagował. Wszyscy pierwszoroczni ucichli rozglądając się za poszukiwanym. No prawie wszyscy... Nie zwracając na nikogo uwagi dwójka uczniów kłóciła się w najlepsze...
- Louisie wezwałam cię już dwa razy. - stwierdziła kobieta oschle i dopiero wtedy chłopak zwrócił na nią uwagę . Czerwony ze złości niemalże podbiegł i nieco zbyt agresywnie nałożył Tiarę na głowę.
- SLYTHERIN ! - zaczęłam klaskać wspólnie z innymi. Chyba nawet ten cały Louis trochę się rozchmurzył.
- Harper Stevenie - z szeregu wyszła dziewczynka z którą kłócił się blondyn. Musieli być rodzeństwem. Mimo kłótni jaką odstawili na środku sali trochę im zazdrościłam. Sama chciałabym być tutaj z moim bratem...
- Higgs Elene - nareszcie ! Natychmiast poszukałam wzrokiem Terence'a, gdy w końcu go znalazłam uśmiechnęłam się doń szeroko, a on to odwzajemnił. Wspólnie wyczekiwaliśmy. Oboje wiedzieliśmy, że El marzy się bardziej Ravenclaw, ale wolelibyśmy gdyby była z nami w Slytherinie. Może to trochę samolubne ale...
- SLYTHERIN ! - wrzasnęła czapka, a ja razem z nią. Niestety nie było mi dane od razu pogadać z przyjaciółką bo nie było już za bardzo miejsca przy stole, więc zasmucona blondynka usiadła obok ciągle spierającego się rodzeństwa. Później zostało przydzielonych coś koło dwadzieścia osób - Gary Lanner (Hufflepuff), Luna Lovegood (Ravenclaw), Edward McFinn (Hufflepuff), Col Mikaelse (Slytherin), Mary Neverson (Gryffindor), Norman O'Connell (Ravenclaw), William O'Connel (Gryffindor), Damon Parcal (Ravenclaw), Lenny Peters (Hufflepuff), Brigitte Pucey (Ravenclaw), Alice Rider (Ravenclaw), Demelza Robins (Gryffindor), Cleore Serterea (Hufflepuff), Dominic Tornac (Slytherin), Romilda Vane (Gryffindor), Derek von Herverd (Slytherin), Ginevra Weasley (Gryffindor), Marie White (Hufflepuff) i na sam koniec Nigel Wulpert (Gryffindor). Znudzona wysłuchałam tylko "kilku" słów od dyrektora, który m.in. przedstawił nam nowego nauczyciele Obrony przed Czarną magią. W końcu podali jedzenie :) Chciałam do kogoś zagadać... SERIO bardzo chciałam, ale zwykle wszystko się kończy na tym, że chce... Okej, jestem Ślizgonką, ale brak mi determinacji do swoich postanowień i śmiałości do wielu rzeczy. Na szczęście lub nieszczęście mój problem rozwiązał siedzący obok chłopak.
- Jestem Dominic, a to Ricci i Ergal. - powiedział wskazując na siedzących obok niego świeżo upieczonych Ślizgonów.
- Ta... Em ja jestem Alex. - nieśmiało się uśmiechnęłam co tamci odwzajemnili.
- Podobno sporo nas w tym roku. Zwykle nie ma tak wielu uczniów. - zauważył jakże spostrzegawczy Ergal.
- No i najwięcej jest Ślizgonów, bo aż trzynastu. Slytherin górą ! - zawołała dziewczyna najwyraźniej mając gdzieś, że wszyscy patrzą na nią jak na wariatkę... Zaczerwieniłam się na myśl o jej głupocie. Natychmiast powróciłam do swojej kolacji. Kiedy już zaczynałam kończyć poczułam, że ktoś znowu wwierca we mnie swój wzrok. Spojrzałam po wszystkich i wtedy spostrzegłam, że to chłopak siedzący obok tego blondyna z szarymi oczami. Uśmiechnął się delikatnie widząc, że w końcu zwróciłam na niego uwagę.
- Niewiele brakowało, a byś została jedną z Hastalls. - mówił bardzo cicho, niemal szeptem, ale jednocześnie z taką mocą i tajemniczością, że aż mnie ciarki przeszły.
- Przepraszam... czym ? - spytałam zdziwiona, a jednocześnie zła, że mimo sporej wiedzy o magii to nadal nie wiedziałam tylu rzeczy, a jedną z nich było właśnie to co powiedział ten brunet. Zmarszczył brwi ze zdziwieniem, ale natychmiast się zreflektował odpowiadając na moje pytanie.
- Hastalls... Widzisz są to osoby nad których przydziałem Tiara zastanawiała dłużej niż 5 minut. To bardzo rzadkie... Miałaś dokładnie 4 minuty i 43 sekundy, czyli niewiele brakowało. ja na przykład miałem cztery. - noramlnie uznałabym, że się chwali, ale w jego głosie było coś takiego, że nie dało się tego odebrać w taki sposób. W sumie sama nie wiem jak to wyjaśnić. Tak nad tym rozmyślając zauważyłam kątem oka, że blondyn patrzy na mnie z pobłażaniem i wyraźną pogarda dla mojej niewiedzy o ile nie do całej osoby. Odwrócił się z lekceważeniem dopiero gdy był pewny, że widziałam to. Dupek ! Wyniosły i arogancki arystokrata. Miałam już mu coś nawrzucać na temat jego zachowania, ale wtedy odezwał się ... właśnie czy on się wogóle przedstawił ? Eh... nieważne... Ale wyraźnie próbował mnie uspokoić, żeby nie doszło do jakiejś większej kłótni.
- A ten tutaj - wskazał na pana wielkiego arystokratę - to Draco Malfoy. Nie zwracaj na niego uwagi. Tak będzie dla ciebie lepiej. Jeszcze nie potrzebnie się uniesiesz i w gniewie zrobisz coś głupiego, a widzisz... Draco ma tendencje do ciągłego skarżenia się ojcu. - wyszczerzył zęby, a ja zachichotałam. Wspomniany odwrócił się do kolegi wściekły.
- A tobie nie za wesoło przypadkiem ? - spytał mrużąc oczy.
- Nawet nie wiesz jak bardzo przyjacielu.
- Później się policzymy.
- Taaa... Zawsze tak mówisz...
- Właśnie tylko jemu zawsze odpuszczasz co jest totalnie nie fair. Ale może to ma drugie dno. - dołączył się do dyskusji czarnoskóry kolega z ich rocznika. - Draconie Lucjuszu Malfoy'u... - zaczął bardzo poważnie i uroczyście - Czy ty jesteś gejem ? - kilka osób siedzących w pobliżu wybuchło śmiechem. Jedynie blondyn poczerwieniał ze złości, ale już po chwili się opanował i uśmiechnął wrednie.
- Sory Zabini... Ale to nie ja zostałem w tamtym roku przyłapany w jednym łóżku z Folisonem Multonem. - zwrócił się to "dowcipnisia" któremu nie było już tak wesoło.
- To nie moja wina ! Było ciemno ! Pomyliłem łóżka ! Przecież tłumaczyłem wam to setki razy ! - zaczął się gorączkowo tłumaczyć na co jego oskarżyciel uśmiechnął się jeszcze szerzej mówiąc:
- Tak blaise. Tak to sobie tłumacz.
- Nie jestem gejem. - wycedził
- Winny się tłumaczy. - zauważyłam słusznie, na co on spojrzał na mnie spode łba. - A poza tym... - dodałam - Powinniście się pogodzić. No i jeśli oboje jesteście gejami to najlepiej z pomocą łóżka. - zatkało ich obu, a ja i siedzący obok Dominic i Ricci, a nawet ... (dalej nie znam jego imienia !), zaczeliśmy się śmiać do rozpuku. Kiedy przestaliśmy obrażeni panicze wrócili do jedzenia wyraźnie nas ignorując. No trudno... Takie życie.
- To chyba dobrze nie ? Przynajmniej nie zostanę jedną z tych drętwych kujonek - nie wytrzymałam i musiałam to pomyśleć co chyba pomogło jej w wyborze jak się później nad tym zastanowiłam...
- Byłabyś wspaniałą Ślizgonką. Nietypową dość poprzez niektóre cechy twojego charakteru, ale jednak...
- Noooo, ale ja pochodzę z rodziny mugoli...
- Czyżby ? - spytała tylko i w następnej chwili w całej Wielkiej Sali rozbrzmiał jej krzyk - SLYTHERIN !!! - szczerze to bardzo się ucieszyłam. Slytherin od razu przypadł mi do gustu, choć pewnie rok temu wolałabym Gryffindor... Tymczasem jedyne co było słychać to wrzask i oklaski Ślizgonów. Jeśli miałam być szczera to zupełnie nie wiedziałam o co im chodzi... Jak najprędzej usiadłam ze spuszczoną głową. Dopiero po chwili podniosłam wzrok, bo wyczułam, że kilka osób nadal się na mnie patrzy. Spotkałam wtedy stalowe oczy chłopaka siedzącego naprzeciwko mnie. To spojrzenie było tak zawstydzające, że czym prędzej odwróciłam się w stronę stołu nauczycielskiego.
- Harper Louis - zawołała chyba już drugi raz McGonnagal, ale dalej nikt nie zareagował. Wszyscy pierwszoroczni ucichli rozglądając się za poszukiwanym. No prawie wszyscy... Nie zwracając na nikogo uwagi dwójka uczniów kłóciła się w najlepsze...
- Louisie wezwałam cię już dwa razy. - stwierdziła kobieta oschle i dopiero wtedy chłopak zwrócił na nią uwagę . Czerwony ze złości niemalże podbiegł i nieco zbyt agresywnie nałożył Tiarę na głowę.
- SLYTHERIN ! - zaczęłam klaskać wspólnie z innymi. Chyba nawet ten cały Louis trochę się rozchmurzył.
- Harper Stevenie - z szeregu wyszła dziewczynka z którą kłócił się blondyn. Musieli być rodzeństwem. Mimo kłótni jaką odstawili na środku sali trochę im zazdrościłam. Sama chciałabym być tutaj z moim bratem...
- Higgs Elene - nareszcie ! Natychmiast poszukałam wzrokiem Terence'a, gdy w końcu go znalazłam uśmiechnęłam się doń szeroko, a on to odwzajemnił. Wspólnie wyczekiwaliśmy. Oboje wiedzieliśmy, że El marzy się bardziej Ravenclaw, ale wolelibyśmy gdyby była z nami w Slytherinie. Może to trochę samolubne ale...
- SLYTHERIN ! - wrzasnęła czapka, a ja razem z nią. Niestety nie było mi dane od razu pogadać z przyjaciółką bo nie było już za bardzo miejsca przy stole, więc zasmucona blondynka usiadła obok ciągle spierającego się rodzeństwa. Później zostało przydzielonych coś koło dwadzieścia osób - Gary Lanner (Hufflepuff), Luna Lovegood (Ravenclaw), Edward McFinn (Hufflepuff), Col Mikaelse (Slytherin), Mary Neverson (Gryffindor), Norman O'Connell (Ravenclaw), William O'Connel (Gryffindor), Damon Parcal (Ravenclaw), Lenny Peters (Hufflepuff), Brigitte Pucey (Ravenclaw), Alice Rider (Ravenclaw), Demelza Robins (Gryffindor), Cleore Serterea (Hufflepuff), Dominic Tornac (Slytherin), Romilda Vane (Gryffindor), Derek von Herverd (Slytherin), Ginevra Weasley (Gryffindor), Marie White (Hufflepuff) i na sam koniec Nigel Wulpert (Gryffindor). Znudzona wysłuchałam tylko "kilku" słów od dyrektora, który m.in. przedstawił nam nowego nauczyciele Obrony przed Czarną magią. W końcu podali jedzenie :) Chciałam do kogoś zagadać... SERIO bardzo chciałam, ale zwykle wszystko się kończy na tym, że chce... Okej, jestem Ślizgonką, ale brak mi determinacji do swoich postanowień i śmiałości do wielu rzeczy. Na szczęście lub nieszczęście mój problem rozwiązał siedzący obok chłopak.
- Jestem Dominic, a to Ricci i Ergal. - powiedział wskazując na siedzących obok niego świeżo upieczonych Ślizgonów.
- Ta... Em ja jestem Alex. - nieśmiało się uśmiechnęłam co tamci odwzajemnili.
- Podobno sporo nas w tym roku. Zwykle nie ma tak wielu uczniów. - zauważył jakże spostrzegawczy Ergal.
- No i najwięcej jest Ślizgonów, bo aż trzynastu. Slytherin górą ! - zawołała dziewczyna najwyraźniej mając gdzieś, że wszyscy patrzą na nią jak na wariatkę... Zaczerwieniłam się na myśl o jej głupocie. Natychmiast powróciłam do swojej kolacji. Kiedy już zaczynałam kończyć poczułam, że ktoś znowu wwierca we mnie swój wzrok. Spojrzałam po wszystkich i wtedy spostrzegłam, że to chłopak siedzący obok tego blondyna z szarymi oczami. Uśmiechnął się delikatnie widząc, że w końcu zwróciłam na niego uwagę.
- Niewiele brakowało, a byś została jedną z Hastalls. - mówił bardzo cicho, niemal szeptem, ale jednocześnie z taką mocą i tajemniczością, że aż mnie ciarki przeszły.
- Przepraszam... czym ? - spytałam zdziwiona, a jednocześnie zła, że mimo sporej wiedzy o magii to nadal nie wiedziałam tylu rzeczy, a jedną z nich było właśnie to co powiedział ten brunet. Zmarszczył brwi ze zdziwieniem, ale natychmiast się zreflektował odpowiadając na moje pytanie.
- Hastalls... Widzisz są to osoby nad których przydziałem Tiara zastanawiała dłużej niż 5 minut. To bardzo rzadkie... Miałaś dokładnie 4 minuty i 43 sekundy, czyli niewiele brakowało. ja na przykład miałem cztery. - noramlnie uznałabym, że się chwali, ale w jego głosie było coś takiego, że nie dało się tego odebrać w taki sposób. W sumie sama nie wiem jak to wyjaśnić. Tak nad tym rozmyślając zauważyłam kątem oka, że blondyn patrzy na mnie z pobłażaniem i wyraźną pogarda dla mojej niewiedzy o ile nie do całej osoby. Odwrócił się z lekceważeniem dopiero gdy był pewny, że widziałam to. Dupek ! Wyniosły i arogancki arystokrata. Miałam już mu coś nawrzucać na temat jego zachowania, ale wtedy odezwał się ... właśnie czy on się wogóle przedstawił ? Eh... nieważne... Ale wyraźnie próbował mnie uspokoić, żeby nie doszło do jakiejś większej kłótni.
- A ten tutaj - wskazał na pana wielkiego arystokratę - to Draco Malfoy. Nie zwracaj na niego uwagi. Tak będzie dla ciebie lepiej. Jeszcze nie potrzebnie się uniesiesz i w gniewie zrobisz coś głupiego, a widzisz... Draco ma tendencje do ciągłego skarżenia się ojcu. - wyszczerzył zęby, a ja zachichotałam. Wspomniany odwrócił się do kolegi wściekły.
- A tobie nie za wesoło przypadkiem ? - spytał mrużąc oczy.
- Nawet nie wiesz jak bardzo przyjacielu.
- Później się policzymy.
- Taaa... Zawsze tak mówisz...
- Właśnie tylko jemu zawsze odpuszczasz co jest totalnie nie fair. Ale może to ma drugie dno. - dołączył się do dyskusji czarnoskóry kolega z ich rocznika. - Draconie Lucjuszu Malfoy'u... - zaczął bardzo poważnie i uroczyście - Czy ty jesteś gejem ? - kilka osób siedzących w pobliżu wybuchło śmiechem. Jedynie blondyn poczerwieniał ze złości, ale już po chwili się opanował i uśmiechnął wrednie.
- Sory Zabini... Ale to nie ja zostałem w tamtym roku przyłapany w jednym łóżku z Folisonem Multonem. - zwrócił się to "dowcipnisia" któremu nie było już tak wesoło.
- To nie moja wina ! Było ciemno ! Pomyliłem łóżka ! Przecież tłumaczyłem wam to setki razy ! - zaczął się gorączkowo tłumaczyć na co jego oskarżyciel uśmiechnął się jeszcze szerzej mówiąc:
- Tak blaise. Tak to sobie tłumacz.
- Nie jestem gejem. - wycedził
- Winny się tłumaczy. - zauważyłam słusznie, na co on spojrzał na mnie spode łba. - A poza tym... - dodałam - Powinniście się pogodzić. No i jeśli oboje jesteście gejami to najlepiej z pomocą łóżka. - zatkało ich obu, a ja i siedzący obok Dominic i Ricci, a nawet ... (dalej nie znam jego imienia !), zaczeliśmy się śmiać do rozpuku. Kiedy przestaliśmy obrażeni panicze wrócili do jedzenia wyraźnie nas ignorując. No trudno... Takie życie.
***
Polubiłem ją. Ma ostry język, a to się przydaje w tym domu. Zastanawiam się nad jakim przydziałem jeszcze Tiara myślała zaglądając w głąb jej głowy. No nic może kiedyś się dowiem, ale to w swoim czasie. Nieźle też dogadała Malfoy'owi i Zabini'emu. Zuch dziewczynka rzekłbym. Dawno się tak nie uśmiałem. Ich miny były powalające. Chyba jeszcze nikt oprócz mnie i jeszcze kilku Ślizgonów z nich nie zakpił. Tak rozmyślając zauważyłem coś. Szeroko uśmiechnięty przerwałem jej to co do mnie mówiła (gadaliśmy od dłuższego czasu). Zniecierpliwiona spojrzała na mnie wyczekująco, a ja uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.
- Wszyscy prefekci już poszli... - nawet mi nie dała dokończyć
- No i ? Co mnie to, a wracając do tematu...
- ... a razem z nimi pierwszoroczni... WSZYSCY oprócz ciebie... - dokończyłem ze stoickim spokojem. Otworzyła szeroko oczy i rozejrzała się po sali dochodząc do wniosku, że nie kłamie, a w pomieszczeniu zostało niewiele osób i to w głównej mierze ci starsi.
- O kurde ! Czy mi się to musi ZAWSZE przytrafiać ?! Jak ja teraz trafię do pokoju wspólnego... - zaśmiałem się szczerze, a ta zdziwiona zmarszczyła brwi.
- No co ?
- To, że jakbyś zapomniała ja też należę to Slytherinu i doskonale wiem gdzie iść. - zdziwiona pojęła swoją głupotę i lekko zaczerwieniona spytała czy w takim razie moglibyśmy już iść. Pokiwałem głową i oboje wstaliśmy od stołu kierując się w stronę lochów.
- Matko ! Wiesz ile już razy skręcaliśmy ?! Gdzie ten pokój ? A może... Ty chcesz mnie porwać ?! - spytała z udawanym przestrachem.
- Nie, nie chce. Po prostu prowadzę cię najdłuższą i najbardziej zawiłą drogą byś nie pamiętała jak się tutaj znaleźliśmy i potem żebyś musiała mnie błagać bym cię ciągle odprowadzał. Na przykład jutro rano. - odpowiedziałem szczerze
- No wiesz co ?! Pfff sama mogę trafić... Poza tym koleżanki z którymi mam pokój NA PEWNO mnie wyprowadzą z lochów, a także zaprowadzą jeśli zajdzie taka potrzeba.
- Przejrzałem cię. Jesteś zapominalska, nerwowa, ale też bywasz nieśmiała. Zwykle takie cechy współgrają z lenistwem i wiecznym spóźnianiem się. - odpowiedziała mi z jej strony grobowa cisza. Jedyne co było słychać to kapanie wody z przeciekającego sufitu. - Mam racje ? -spytałem z triumfującym uśmiechem.
- Nie masz. CAŁKOWICIE się mylisz. - stwierdziła na pozór poważnie. Zachichotałem cicho pod nosem co ona skomentowała prychnięciem. Niestety już doszliśmy do naszego celu.
- Wężowa mowa - powiedziałem hasło kątem oka widząc, że Alex powtarza je sobie szeptem żeby zapamiętać. Doprawdy była komiczna. Dawno się tak nie śmiałem a już na pewno nie z kogoś. Zwykle tego nie robię. Taki już jestem. Weszliśmy do środka. Dziewczyna sprawiała wrażenie jakby ten widok nią nie ruszył, ale oczy jej błyszczały z zachwytu.
- To do zobaczenia jutro, Alexandro. - nadal była nieco naburmuszona...
- Tak do zobaczenia... yyy - zawiesiła się chyba było jej głupio. Zapewne myślała, że przeoczyła moment w którym się przedstawiłem. Nic bardziej mylnego.
- Theodor jestem - powiedziałem szczerząc zębiska, a ta chyba już nieco uspokojona odpowiedziała mi tym samym. Był to delikatny uśmiech, ale bardzo ładny.
- Wszyscy prefekci już poszli... - nawet mi nie dała dokończyć
- No i ? Co mnie to, a wracając do tematu...
- ... a razem z nimi pierwszoroczni... WSZYSCY oprócz ciebie... - dokończyłem ze stoickim spokojem. Otworzyła szeroko oczy i rozejrzała się po sali dochodząc do wniosku, że nie kłamie, a w pomieszczeniu zostało niewiele osób i to w głównej mierze ci starsi.
- O kurde ! Czy mi się to musi ZAWSZE przytrafiać ?! Jak ja teraz trafię do pokoju wspólnego... - zaśmiałem się szczerze, a ta zdziwiona zmarszczyła brwi.
- No co ?
- To, że jakbyś zapomniała ja też należę to Slytherinu i doskonale wiem gdzie iść. - zdziwiona pojęła swoją głupotę i lekko zaczerwieniona spytała czy w takim razie moglibyśmy już iść. Pokiwałem głową i oboje wstaliśmy od stołu kierując się w stronę lochów.
- Matko ! Wiesz ile już razy skręcaliśmy ?! Gdzie ten pokój ? A może... Ty chcesz mnie porwać ?! - spytała z udawanym przestrachem.
- Nie, nie chce. Po prostu prowadzę cię najdłuższą i najbardziej zawiłą drogą byś nie pamiętała jak się tutaj znaleźliśmy i potem żebyś musiała mnie błagać bym cię ciągle odprowadzał. Na przykład jutro rano. - odpowiedziałem szczerze
- No wiesz co ?! Pfff sama mogę trafić... Poza tym koleżanki z którymi mam pokój NA PEWNO mnie wyprowadzą z lochów, a także zaprowadzą jeśli zajdzie taka potrzeba.
- Przejrzałem cię. Jesteś zapominalska, nerwowa, ale też bywasz nieśmiała. Zwykle takie cechy współgrają z lenistwem i wiecznym spóźnianiem się. - odpowiedziała mi z jej strony grobowa cisza. Jedyne co było słychać to kapanie wody z przeciekającego sufitu. - Mam racje ? -spytałem z triumfującym uśmiechem.
- Nie masz. CAŁKOWICIE się mylisz. - stwierdziła na pozór poważnie. Zachichotałem cicho pod nosem co ona skomentowała prychnięciem. Niestety już doszliśmy do naszego celu.
- Wężowa mowa - powiedziałem hasło kątem oka widząc, że Alex powtarza je sobie szeptem żeby zapamiętać. Doprawdy była komiczna. Dawno się tak nie śmiałem a już na pewno nie z kogoś. Zwykle tego nie robię. Taki już jestem. Weszliśmy do środka. Dziewczyna sprawiała wrażenie jakby ten widok nią nie ruszył, ale oczy jej błyszczały z zachwytu.
- To do zobaczenia jutro, Alexandro. - nadal była nieco naburmuszona...
- Tak do zobaczenia... yyy - zawiesiła się chyba było jej głupio. Zapewne myślała, że przeoczyła moment w którym się przedstawiłem. Nic bardziej mylnego.
- Theodor jestem - powiedziałem szczerząc zębiska, a ta chyba już nieco uspokojona odpowiedziała mi tym samym. Był to delikatny uśmiech, ale bardzo ładny.
Tak właśnie myślałam, że to Theodor! Ba! Byłam pewna!
OdpowiedzUsuńSkreślam poprzednie - Alex nie jest aż tak podobna do Aranei. Mają sporo wspólnych cech, ale ta jej nieśmiałość, to zupełne przeciwieństwo ciągłej pewności siebie mojej Aranei.
Idealnie oddałaś charaktery wszystkich postaci! Blaise'a i Dracona wprost kocham, a ty ich charaktery po prostu przedstawiłaś wręcz perfekcyjnie!
O dzięki ci tiaro, że mnie poinformowałaś, iż Alex nie jest szlamą! To mi poprawiło nastrój. :D
No to czytam dalej...
Co za entuzjazm xD Dziękuję bardzo, miło się czyta takie komentarze :) Chętnie zajrzę na twojego bloga, więc spodziewaj się mnie :D
Usuń