niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział V

Tak sobie cieszyłam się ze swojego przydziału. Nie specjalnie lubiłam Hufflepuff. Podobno były tam same cioty, a ja chyba zaczęłam do nich należeć. Teraz jednak gdy minęło trochę czasu zrozumiałam, że to brednie. Przekonanie o tym, że Puchoni są gorsi wzięło się od rzadkich cech takich jak szczerość, pracowitość i dobroć. No cóż ja chyba nie należałam do zbyt dobrych ludzi, ale byłam gadatliwa, pracowita i raczej w miarę uprzejma. Ale dość o tym, bo zaczyna się robić nudno ;) Zamierzam opowiedzieć wam jak dostałam  się do drużyny Quidditcha i jak zostałam z niej wywalona. Zaczęło się od tego, że w sobotę odbywały się nabory, a ja poszłam popatrzeć i do tej pory zastanawiam się na co. Nie zrozumcie mnie źle, ale latanie na miotle i ogólnie gra to raczej nie jest najlepsza strona mojego domu. Kapitan nie miał w czym wybierać. Przyszło może 15 osób, a z tego może cztery w ogóle umiały dosiąść miotły, choć może trochę przesadzam. W każdym razie jestem osobą bardzo bezpośrednią i impulsywną. Widząc jak jedna dziewczyna już chyba po raz setny próbuje wzbić się w powietrze po prostu nie wytrzymałam. Zeszłam z trybun i szybkim krokiem podeszłam do niej, wyrywając miotłę.
- Hej ! Co robisz ?! - wrzasnęła wściekła. Tak w sumie to się jej nie dziwię. Wiecie ja pierwszoklasistka zabierająca coś, a następnie krzycząca na nią - laskę z piątego roku. 
- Jak nie umiesz grać to po co przyszłaś ?! Już i tak jest u nas trudno z doborem członków drużyny. Dziwię się, że Cedric jeszcze was stąd nie przepędził.
- Nas ?
- Bezmózgich lasek, które przyszły tu tylko po to, żeby go poderwać - odpowiedziałam i to niezbyt miło. Chwała Merlinowi, że Helga nie mogła tego usłyszeć. I tak było mi już mega wstyd. Spłonęłam rumieńcem i jęknęłam coś w stylu przeprosin, ale nawet ja nie zrozumiałam tego bełkotu, pomimo że należał właśnie do mnie.
- To może pokażesz jej jak się lata ? - spytał mnie kapitan drużyny, którym był Cedric - przystojniak z tego samego rocznika co dziewczyna, którą właśnie zmieszałam z błotem. Na te słowa poczerwieniałam jeszcze bardziej, ale chwyciłam miotłę, którą mi podał. Był to Nimbus 1500. Uznałam, że to całkiem niezły model po czym z duszą na ramieniu bez wahania wsiadłam na nią i wzniosłam się ku górze. Diggory pokiwał głową z uznaniem i sam wsiadł na jedną z tych gorszych. 
- Marie - zwrócił się do mnie po imieniu, co mnie bardzo zaskoczyło - wszyscy,którzy są w tej chwili na miotłach mają zadatki, żeby dostać się do drużyny teraz zagramy mecz, żebym mógł już na sto procent określić kto się dostał, a ty właśnie otrzymałas szansę, by również spróbować. Akurat brakuje jednej osoby do gry. Pokaż co potrafisz. 
Uśmiechnął się, ale chyba chciał mi jedynie dać swego rodzaju nauczkę. Nie spodziewał się, że umiem choć trochę grać i tu się nieźle pomylił. Tata uczył mnie od najmłodszych lat i wiem, że byłam tak na poziomie trzeciej klasy, ale to i tak lepiej niż zdecydowana większość Puchonów. Mecz ogółem był świetny, grałam na pozycji Ścigającej i wydaje mi się, że było całkiem nieźle.
- Super mecz, a teraz tegoroczny skład - oznajmił z wielkim entuzjazmem. - Maxine O'Flaherty i Anthony Rickett zostają Pałkarzami. Obrońcą będzie Herbert Fleet, a Szukającym ja. Natomiast Ścigającymi zostają Heidi Macavoy, Malcolm Preece i Marie White.
Zaniemówiłam. Nie spodziewałam się tego. Byłam przecież w pierwszej klasie! Zresztą nie tylko ja nie mogłam w to uwierzyć...
- Ale jak to ?
- Ona jest pierwszoroczną!
- Wcale nie grała tak dobrze! - zewsząd dało się słyszeć podobne okrzyki, ale Cedric powiedział mi później, że to z zazdrości i urażonej dumy. Chyba miał rację. Nie wziąłby mnie gdybym się nie nadawała. W każdym razie byłam mimo wszystko mega szczęśliwa. Szkoda, że tak krótko byłam w drużynie, ale myślę, że na to zasłużyłam po tym co zrobiłam.

 ***

 Dzisiejszego dnia nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić, więc namówiłam Alex i Danielle, abyśmy poszły pooglądać nabory do drużyny Quidditcha. Na trybunach zajęłyśmy miejsca obok stanowczo niezadowolonych z naszego towarzystwa chłopaków z naszej klasy. Szczerze, sama też nie byłam z tego powodu szczęśliwa, ale te miejsca były najlepsze! Oczywiście jak to przystało na Lamy z naszego rocznika musieli oni rzucać w naszą stronę bardzo słabymi ripostami. Debile nie ogarniali, że w ten sposób się tylko ośmieszają. Kiedy na boisku pojawił się kapitan prowadzący nabory wszyscy z uwagą zaczęli go słuchać . Po krótkim wstępie uczniowie podzieli się na kilka grup zależnych od tego kim chcieliby być w drużynie. Nagle w tłumie szukających dostrzegłam znajomą postać. To był Louis. W tamtym momencie wybuchłam głośnym i niekontrolowanym śmiechem, przez co wszyscy zaczęli patrzeć na mnie jak na idiotkę.
- Elene, co ci odwala ? - zapytała zdezorientowana Alex.
- Chochlik przyszedł na nabory! - krzyknęłam ledwie powstrzymując śmiech. Wtedy cały nasz rocznik będący na trybunach poszedł w moje ślady chichocząc bez opamiętania. 
– Myślałam, że skrzaty nie latają na miotłach tylko służą czarodziejom… Wiesz, mam wolną posadę dla ciebie. Idealnie byś się nadawał na mojego niewolnika - zwróciłam się do chłopaka z wrednym uśmieszkiem. Jego mina była bezcenna! Podobało mi się dogryzanie mu. To było przezabawne i zawsze poprawiało mi humor. 
- Zamknij się Pustoto! - odgryzł się najbardziej żałosnym tekstem jaki mógł użyć.
- Jak śmiesz !?! Gdzie twój szacunek do Pani !?!- udałam wielce oburzoną. Poniżyłam "Mojego Sługę" przy wszystkich, a na dodatek on sam się jeszcze ośmieszał nie potrafiąc się mi sensownie odpowiedzieć. Żal mi go było, no ale cóż, to już nie moja wina, że był nieudacznikiem. W pewnym momencie jego psychika nie wytrzymała i zbiegł z boiska. Odprowadził go potępiający wzrok wszystkich obecnych przy tym Ślizgonów. Wzruszyłam ramionami i ponownie spojrzałam w stronę zawodników. Uchwyciłam jeszcze potępiające spojrzenie Alex, które mnie trochę zdziwiło. To moja przyjaciółka była specem od wredoty. Była w tym mistrzem, więc nie rozumiałam o co jej chodzi. Ze zmarszczonymi brwiami przyglądałam się jak wspólnie z Danielle schodzą z trybun. Byłam taka zamyślona nad ich reakcją, że nie zauważyłam kiedy skończyły się testy sprawdzające, a kapitan Marcus Flint zaczął ogłaszać skład tegorocznej drużyny. Tych ogłoszeń starałam się już słuchać w najwyższym skupieniu.
- Miles Bletchley! Zostajesz Obrońcą, Ślicznotko. Wy dwaj! Lucjan Bole i Derrick Peregrine będziecie Pałkarzami. Pucey, my dwaj bez zmian jesteśmy Ścigającymi i dochodzi do nas Graham Montague. Malfoy, mógłbyś zostać nowym Szukającym, ale jesteś za młody.
- Wcale nie - syknął chłopak. Po czym podszedł do Flinta i zaczął mu coś zawzięcie tłumaczyć. Kapitan pokiwał głową z dziwacznym uśmiechem samozadowolenia i oznajmił, że blondasek jest w drużynie. Bardzo mnie ciekawiło jakim cudem, ale uznałam, że w tej chwili ważniejsza jest sprawa Alex. Szybko udałam się do naszego dormitorium i szczęśliwie zastałam w środku tylko ją.
- Ej, czemu poszłaś ? O co chodzi ?
- Przesadziłaś. Widziałaś w jakim on był stanie ?
- Ehhh... No tak i co z tego ? Nie lubię go i to po prostu ciota. 
- Fakt... Trochę ciotą jest, ale naprawdę przesadziłaś.
- Jakbyś ty nigdy tego nie zrobiła, bo ty to taka święta jesteś.
- Nie jestem i każdy kto mnie dobrze zna wie o tym, ale ja mam umiar i nie poniżam kogoś przy WSZYSTKICH.
- Dobra, może masz trochę rację, ale to moja sprawa jak innych traktuję, a chciałabym zaznaczyć, że tylko na nim się wyżywam. Nikim więcej.
- Nie no, gratulacje - warknęła i wyszła, trzaskając drzwiami, a ja zaczęłam zastanawiać się nad swoim postępowaniem.






Rozdział znowu krótki za co bardzo przepraszam. Następny będzie ciekawszy i nieco dłuższy, choć nie obiecuję, bo u mnie to się zawsze źle kończy ;) Ach no i podziękowania dla mojej przyjaciółki Doroty,która napisała początek narracji Elene ;) Czyli jakieś 15/20 zdań, które szczerze powiedziawszy nieco poprawiłam, bo było mnóstwo powtórzeń i innych językowych błędów, ale poza tym te zdania należą w zupełności do cb ;) Z tym, że obawiam się, że kariery jako polonistka nie zrobisz :P Pozdrawiam wszystkich i życzę udanego Sylwestra :)


2 komentarze:

  1. Bardzo fajnie opowiadanie:) Historia wciąga i nie można się oderwać. Czekam na kolejne wpisy. Obserwuję i w wolnej chwili zapraszam do mnie - dopiero zaczynam, ale będzie bardziej pikantnie:)

    Fantazyjna
    mysli-bez-cenzury.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo i pozdrawiam :) Chętnie zajrzę na Twojego bloga ;)

      Usuń